Przejdź do treści

Biuro Informacyjne Województwa Wielkopolskiego w Brukseli

    EU20 WLKP LOGOTYP RGB KOLOR

Biuro Wielkopolski w Brukseli Wielkopolska BXL

zielony kawalek Ziemi w dloni  KPRM  01W Brukseli rozpoczyna się dziś spotkanie Rady Europejskiej poświęcone unijnemu pakietowi klimatyczno-energetycznemu. Polska nie wyklucza weta, bo zaproponowane 40 proc. ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. może oznaczać m.in. wyższe ceny energii w gospodarstwach domowych Polaków.

Premier Ewa Kopacz - która stoi na czele polskiej delegacji - wielokrotnie zapowiadała, że zrobi wszystko, by nie dopuścić do wzrostu cen energii w Polsce. „Na szczycie Rady Europejskiej rozpatrywany będzie projekt nowych celów redukcyjnych emisji gazów. Mój rząd nie zgodzi się na zapisy oznaczające dodatkowe koszty dla naszej gospodarki oraz wyższe ceny energii dla konsumentów" - oświadczyła m.in. w swoim exposé.

Tymczasem optymizmem nie napawa informacja przekazana w przeddzień szczytu przez ministra ds. europejskich Rafała Trzaskowskiego. Po wtorkowym spotkaniu szefów dyplomacji państw UE przygotowujących w Luksemburgu unijny szczyt ws. klimatu uprzedził, że większości polskich postulatów nie ma w dokumentach przygotowywanych na czwartkowo-piątkowe spotkanie i powtórzył to również następnego dnia.

Polska liczy na rekompensatę za ograniczenie emisji

"My godziny się z tym, żeby redukować emisje, tak jak zostało to określone w 2007 i później w 2008 r., ale nie jesteśmy gotowi, nie stać nas po prostu na to, żeby wziąć na siebie dodatkowe obciążenia i dlatego musimy szukać mechanizmu kompensującego, który pozwoli nam mieć wpływ na ceny energii" – dodał w środę minister ds. europejskich.

Trzaskowski powtórzył także, że na razie nie ma zgody unijnych partnerów na najważniejsze polskie postulaty i podkreślił, że wszystko rozegra się w związku z tym na szczycie. W jego ocenie wszystkie państwa UE próbują dojść do porozumienia, ale nie tylko Polska wyraźnie daje do zrozumienia, że nie będzie do niego dążyć za wszelką cenę.

Polski minister ds. europejskich uważa w związku z tym, że porozumienie ws. nowego paktu klimatycznego na najbliższym szczycie jest mało prawdopodobne. "Dalej porozumienie jest możliwe, ale ono będzie niesłychanie trudne i po tych ostatnich dniach i godzinach oceniam, że będzie jeszcze trudniej je osiągnąć" - powiedział. Zastrzegł jednak, że nie oznacza to, że nie jest ono w ogóle możliwe.

Również prezydent Bronisław Komorowski zwrócił w środę uwagę, że Polska nie powinna być karana za dotychczasowe osiągnięcia w ograniczeniu emisji. „W moim przekonaniu, w przekonaniu rządu również, nie powinna być karana za te osiągnięcia narzuceniem jej dalej idących ograniczeń bez rekompensaty w postaci stworzenia możliwości przebudowy polskich technologii tak, aby zachowując możliwość produkowania energii elektrycznej z węgla, jednocześnie zmniejszać konsekwentnie emisję CO2" - oświadczył prezydent.

Trzaskowski ostrzegł natomiast, że ewentualny sprzeciw Polski na szczycie nie spowoduje, iż problem się rozwiąże. „Nie ma czegoś takiego jak weto absolutne, które oznacza, że temat zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. On wróci na kolejnych radach, a jak nie, to zacznie się proces legislacyjny, który będzie trudno powstrzymać" – ostrzegł polski minister ds. europejskich podkreślając, że w kolejnych miesiącach będzie jeszcze trudniej.

Strona polska do ostatniej chwili zabiega o poparcie europejskich liderów dla polskiego stanowiska. Kwestie klimatyczno-energetyczne były w ostatnim okresie przedmiotem m.in. rozmów szefowej polskiego rządu z prezydentem Francji Francois Hollande'em, kanclerz Niemiec Angelą Merkel, przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem, a także bilateralnych rozmów z premierami Holandii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii, jak również z szefem KE Jose Manuelem Barroso podczas szczytu ASEM w Mediolanie.

Tuż przed posiedzeniem Rady Europejskiej premier Kopacz weźmie udział w roboczym spotkaniu premierów państw Grupy Wyszehradzkiej oraz Bułgarii i Rumunii. Państwa te tworzą "koalicję klimatyczną" biednych państw Unii. Szefowie ich rządów spotkają się, by porozmawiać o wspólnym stanowisku.

Opozycja wzywa do weta

Według prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego rząd powinien zawetować porozumienie ws. zmniejszenia emisji CO2 do 2030 r. „To musi być decyzja odważna, broniąca polskich interesów. A w polskim interesie jest to, żeby Polska w dalszym ciągu mogła korzystać z energii z węgla, żeby rozwój Polski nie był obciążony ogromnym wzrostem kosztów energii" – podkreślił na środowej konferencji prasowej.

Także lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro mówił – również w imieniu drugiej współpracującej z PiS partii, czyli Polski Razem - że premier Ewa Kopacz powinna użyć weta. „To jest jedyna racjonalna możliwość, a potem można szukać innych rozwiązań problemu" - powiedział Ziobro na wspólnej z Kaczyńskim konferencji prasowej.

Podobne zdanie wyraził rzecznik SLD Dariusz Joński. Powiedział, że polska premier na szczycie UE "musi twardo negocjować, a w ostatniej chwili - jeśli takie stanowisko nie przyniesie korzyści - trzeba wetować".

Przeciwko zawetowaniu pakietu klimatycznego opowiedział się natomiast Twój Ruch. „Nie jesteśmy za wetowaniem. Jest to środek ostateczny, którego należy użyć wyłącznie w sytuacji krytycznej. W ramach negocjacji należy wypracować obniżenie niekorzystnego dla Polski współczynnika" - tłumaczył rzecznik Twojego Ruchu Andrzej Rozenek.

Mechanizmy łagodzące

Z projektu wniosków na szczyt, na który powołują się media wynika, że dla biedniejszych państw członkowskich przewiduje się wprowadzenie mechanizmu solidarnościowego, który złagodzi wpływ na ich gospodarki ambitnego planu redukcji emisji. Ma się on składać z dwóch głównych elementów.

Pierwszy to rozdystrybuowanie 10 proc. pozwoleń na emisje między państwa członkowskie, których PKB na głowę nie przekracza 90 proc. unijnej średniej. Poza tzw. nowymi państwami UE zaliczają się do nich również Grecja, Hiszpania i Portugalia. Dodatkowa liczba przyznanych emisji ma zapobiegać wzrostowi ich cen, ale im więcej państw kwalifikuje się do podziału, tym mniej dostanie każde z nich.

Dlatego też drugi mechanizm przewiduje utworzenie rezerwy wynoszącej 1-2 proc. pozwoleń na emisję, z których korzystałyby te państwa UE, których PKB na głowę jest niższe niż 60 proc. unijnej średniej. Dzięki metodologii, która ma być zastosowana do liczenia PKB, z tego instrumentu mogłaby też skorzystać Polska.

Suma pozwoleń, jaką mają otrzymać poszczególne państwa członkowskie bardzo ważna, bo UE zamierza ograniczyć ich liczbę na rynku. To z kolei pociągnie za sobą wzrost ich cen, a co za tym idzie - większą opłacalność inwestycji w energię odnawialną.

Polska chce jak najwięcej pozwoleń na emisje

Polska stara się w związku z tym m.in. o jak największą rezerwę pozwoleń. Według unijnych dyplomatów, na których powołują się media, różnica w korzyściach dla naszego kraju między 1 a 2 proc., to kilkadziesiąt milionów euro rocznie, z których - według źródeł dyplomatycznych - może nawet połowa może trafić do Polski. Według ministra Trzaskowskiego w tej chwili przedmiotem negocjacji jest propozycja, by planowana rezerwa wynosiła 1 proc., ale nawet na to nie wszyscy się godzą.

„Pracujemy nad takim funduszem kompensacyjnym, ale oczywiście diabeł tkwi w szczegółach - jak będzie wyglądał ten fundusz, na jakich zasadach będą rozdawane te emisje i dopiero wtedy będziemy widzieli, czy rzeczywiście będziemy w stanie jasno powiedzieć - nie ma tych dodatkowych obciążeń i wtedy pani premier będzie się mogła zgodzić na to porozumienie" – cytują media Trzaskowskiego.

Poza otrzymaniem jak największej liczby pozwoleń na emisje, Polska stara się również o to, by móc część z nich rozdawać za darmo sektorowi elektro-energetycznemu. Gdyby elektrownie musiałyby kupić pozwolenia, ich koszty wzrosłyby znacznie, co z kolei przełożyłoby się na wzrost cen dla konsumentów końcowych. System darmowych pozwoleń kończy się w 2019 r. i - jak relacjonował Trzaskowski - wiele państw UE jest przeciwnych jego przedłużaniu.

W projekcie wniosków zapisano, że system darmowych pozwoleń na emisje nie zniknie. Jednak ma on służyć zapobieganiu przenoszenia się energochłonnych sektorów gospodarki poza UE, np. potrzebujących dużej liczby pozwoleń na emisje zakładów chemicznych, a nie wspomaganiu elektrowni.

Szczyt nie tylko o pakiecie klimatyczno-energetycznym

Poza kwestiami związanymi z pakietem klimatyczno-energetycznym, przywódcy państw UE zajmą się również kwestiami bezpieczeństwa energetycznego, zwłaszcza rozbudową połączeń infrastrukturalnych na wspólnym rynku energii. Przedmiotem ich rozmów będzie ponadto aktualna sytuacja gospodarcza w Unii oraz wydarzenia na arenie międzynarodowej, m.in. sytuacja na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, a także zagrożenia wynikające z rozprzestrzeniania się wirusa ebola.

UE ma wezwać Rosję do odpowiedzialności za sytuację na Ukrainie

Z projektu wniosków szczytu wynika, że unijni przywódcy mają wezwać Rosję do działań zapewniających stabilizację na Ukrainie. "Rosja powinna respektować suwerenność Ukrainy i jej integralność terytorialną i przyczyniać się do stabilizacji politycznej i ożywienia gospodarczego Ukrainy. W związku z tym należy przyjąć na siebie odpowiedzialność za pełną realizację umów z Mińska" – cytują media zapis w projekcie wniosków na rozpoczynające się dziś spotkanie Rady Europejskiej.

Chodzi o podpisane we wrześniu w Mińsku porozumienie ws. uregulowania konfliktu na wschodzie Ukrainy. Przewiduje ono między innymi zawieszenie broni i utworzenie zdemilitaryzowanej strefy buforowej. Dokument podpisali przedstawiciele władz w Kijowie i prorosyjskich separatystów.

W projekcie wniosków na brukselski szczyt podkreślono, że to zwłaszcza władze Rosji „powinny zapobiec wszelkim ruchom militarnym, przepływowi broni lub bojowników z Rosji na terytorium Ukrainy". Powinny ponadto używać swojego wpływu na separatystów, aby przestrzegali porozumienia z Mińska.

Unijni przywódcy mają też m.in. wyrazić poparcie dla postępów w rozwiązywaniu ukraińskiego kryzysu energetycznego, ale też podkreślić, że oczekują zakończenia trójstronnych negocjacji między Rosją, Ukrainą i Komisją Europejską.

Niewykluczone też, że Barroso zaproponuje szefom państw i rządów, by zgodzili się na dodatkowe wsparcie Ukrainy, by mogła spłacić swój dług wobec Rosji za gaz. Rzecznik KE Simon O'Connor już we wtorek poinformował o prośbie Ukrainy o dodatkowe 2 mld euro pożyczki i zapowiedział, że Komisja wspólnie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym rozważy tę prośbę. (bb)

Autor:  http://www.euractiv.pl