Przejdź do treści

Biuro Informacyjne Województwa Wielkopolskiego w Brukseli

    EU20 WLKP LOGOTYP RGB KOLOR

Biuro Wielkopolski w Brukseli Wielkopolska BXL

PE-Strasburg -wnetrze i zewnetrze  PE Do wyborów do Parlamentu Europejskiego (PE) zaplanowanych na 22-25 maja 2014 r. pozostało jeszcze trochę czasu, ale PE już dzisiaj rozpoczyna kampanię informacyjną, która ma do nich przygotować społeczeństwo całej UE.

Kampania PE ma na celu informowanie obywateli wszystkich państw unijnych o majowych wyborach i ich potencjalnych konsekwencjach. Potrwa ona nie do zakończenia samych wyborów, ale aż do wyboru nowego przewodniczącego komisji przez europosłów. W 2014 roku bowiem, po raz pierwszy w historii UE, europosłowie wybiorą spośród siebie przewodniczącego Komisji Europejskiej (czyli w systemie podobnym, jak w Polsce wybiera się premiera), tym samym zwiększając demokratyczność władzy KE.

Głos dla obywateli

W informacji prasowej grecka wiceprzewodnicząca PE z Partii Socjalistów i Demokratów (S&D) Anni Podimata, w zgodzie z poprzednikami wypowiedziami przedstawicieli PE, podkreśla, że władza instytucji centralnych UE jest niewystarczająco demokratyczna (pomijając sam PE) – decyzję podejmują rządy, a nie obywatele. Rządy są, co prawda,  wybierane demokratycznie, ale pomiędzy wyborem przez obywateli swoich posłów, a decyzjami podejmowanymi przez rząd wybrany z tychże posłów w Brukseli i Strasbourgu jest zbyt wiele kroków. Przez to proces nadzoru obywatelskiego i kontroli demokratycznej nad tymi decyzjami rozmywa się i staje się niejasny oraz niezrozumiały dla przeciętnego obywatela.

Według Podimaty, która w EP odpowiada za komunikację, jedynym sposobem na zaradzenie tej sytuacji jest zwiększanie roli europarlamentu, jedynej instytucji unijnej wybieranej bezpośrednio przez obywateli. Zauważa, że przekazywanie tej instytucji większej władzy zaradzi często słyszanej w czasie kryzysu krytyce, że decyzje podejmowane przez Brukselę stoją w sprzeczności z wolą zwykłych obywateli. Wybór przewodniczącego KE, a przez to pośrednio również całej Komisji, ma być dużym krokiem w stronę Unii dla obywateli.

Wtóruje Podimacie jej austriacki kolega z Europejskiej Partii Ludowej (EPL), Othmar Karas (również współodpowiedzialny za komunikację PE), który w płomiennej wypowiedzi podkreśla, że PE jest „Izbą Obywatelską UE – głosem obywateli w unijnym procesie decyzyjnym”.  Zauważa, że w nadchodzącej kadencji wybór Parlamentu zadecyduje o wymowie całej polityki unijnej na najbliższą przyszłość.

W ostatnich latach to same instytucje unijne (a nie poszczególne państwa członkowskie) stały się głównym źródłem inicjatywy ustawodawczej na poziomie UE. Daje to PE władzę porównywalną z władzą  któregokolwiek z krajowych parlamentów.

Kampania informacyjna jest prowadzona pod hasłem „Działaj. Reaguj. Decyduj”. Będzie ona przebiegała w kilku fazach. Pierwsza z nich, właśnie się zaczynająca, ma na celu wyjaśnienie roli EP w strukturze UE oraz jego nowych uprawnień – oraz tego, jak to się przełoży na życie obywateli. Po miesiącu PE zacznie przedstawiać w największych miastach pięć kluczowych dla siebie obszarów polityki (gospodarka, praca, jakość życia, polityka monetarna i Unia w świecie). W lutym 2014 r. kampania informacyjna przejdzie płynnie w kampanię wyborczą. Po zakończeniu wyborów zaś wróci do formy informacyjnej, przedstawiając nowo wybrany parlament i inaugurację nowej KE.

Nie wszyscy są zadowoleni

Kampania wzbudziła już pewne kontrowersje w granicach Unii i poza nimi. Państwowa agencja prasowa Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) zauważa, że głównym motywem stojącym za rozpoczęciem przez europarlament działań informacyjnych jest obawa o frekwencję, która w poprzednich latach wahała się od niskiej do zatrważająco niskiej. Jeśli trend ten się utrzyma, to o wszystkich deklaracjach zwiększenia demokratyczności można będzie powiedzieć, że to tylko - cytując Szekspira - „słowa, słowa, słowa”.

Brytyjski popularny dziennik Daily Telegraph (DT) przytacza za to słowa brytyjskich konserwatywnych europosłów. Uważają oni, że wydatek ponad sześciu i pół miliona euro na kampanię informacyjną (oraz udostępnienia partiom kolejnych sześciu milionów euro na ich własne kampanie wyborcze) w szarpanej kryzysem Europie nie jest właściwy. Europoseł torysów Martin Callanan w rozmowie z DT mówi, że „[PE] powinien przestać się martwić tym, co myślą o nim ludzie. Może nie myślą za dobrze, ale pieniądze tego nie zmienią”. Callanan zastanawia się również, ilu małym przedsiębiorstwom pieniądze te mogłyby pomóc ruszyć z miejsca. Inni koledzy partyjni Callanana podkreślają, że rozpoczęta dziś kampania informacyjna podkreśla jedynie, jak wielkie jest marnotrawienie funduszy na szczeblu unijnym.

PE nie pozostał obojętny na tę falę krytyki i odpowiedział swym marnotrawnym synom i córkom ustami swojego rzecznika. Jaume Duch zauważył, że wzrost władzy PE wymaga poinformowania o tym fakcie obywateli UE, tak by Ci mogli podjąć świadome decyzje i kształtować przyszłość całego kontynentu w sposób zgodny ze swoimi przekonaniami. (kk)

Autor: www.euractiv.pl