pixaabyHasło bułgarskiej prezydencji brzmi „Zjednoczenie tworzy siłę”, a wśród priorytetów znalazły się m.in. kwestie polityki spójności, wspieranie konkurencyjności na wspólnym rynku oraz dalsza integracja państw Bałkanów Zachodnich z UE. Wszystko to może się także przydać w poprawianiu wizerunku Bułgarii na europejskiej arenie.

Sofia przejęła od Tallina unijne przewodnictwo 1 stycznia. To pierwsza w historii Bułgarii, która członkiem UE jest od 2007 r., prezydencja w UE. Dokładnie 10 lat po sfinalizowaniu integracji europejskiej Sofia stanie zatem na czele prac Unii Europejskiej.

 Sofia podchodzi do unijnej prezydencji z dużą powagą. Bułgaria, najbiedniejszy obecnie kraj członkowski UE, od lat walczy z wizerunkiem państwa skorumpowanego i niezbyt efektywnie zarządzanego. W przeszłości zdarzało się nawet, że Sofia traciła przez to okresowo część funduszy europejskich. I choć przygotowania do objęcia unijnego przewodnictwa nie szły tak sprawnie, jak to bywa w przypadku krajów o dłuższym stażu w UE, Bułgaria zapewnia, że jest już w pełni gotowa do pokierowania pracami Unii Europejskiej. „1500 przeszkolonych urzędników i ekspertów zaczęło już wykonywanie swoich zadań” – zapewnia minister ds. unijnej prezydencji Liljana Pawłowa.

Jakie są bułgarskie priorytety?

Część wyzwań Bułgaria odziedziczyła po Estonii, od której przejęła unijne przewodnictwo. Wciąż nie ma bowiem zgody co do koniecznej reformy systemu azylowego i migracyjnego. Ponieważ państwa członkowskie dały sobie czas do czerwca na osiągnięcie w tej sprawie kompromisu, główny ciężar koordynowania tych negocjacji spadł na Sofię.

Kwestie bezpieczeństwa i migracji Bułgaria wpisała więc na listę swoich priorytetów na czas unijnej prezydencji. Oprócz tego Sofia chce promować sprawy związane z polityką spójności i wyrównywaniem poziomu życia między państwami członkowskimi. To istotne przede wszystkim dlatego, że w trakcie bułgarskiego przewodnictwa rozpoczną się negocjacje nad nową siedmioletnią perspektywą budżetową UE na lata 2021 – 2027. Pierwszy projekt unijnego finansowania na okres po 2020 r. Komisja Europejska ma przedstawić w maju.

Bułgaria pragnie także podnosić tematy związane ze zwiększaniem konkurencyjności na wspólnym rynku, przy czym szczególnie chodzić ma o kwestie cyfrowe. KE planuje bowiem w bieżącym roku przedstawienie kolejnych rozwiązań dotyczących rozwijania Jednolitego Rynku Cyfrowego. Najbliższe sześć miesięcy to także kluczowy okres dla negocjacji nad warunkami brexitu. Umowa w tej sprawie powinna zostać zawarta najpóźniej do końca października, aby brytyjska Izba Gmin zdążyła implementować wszystkie zapisy do prawa krajowego zanim Londyn w marcu 2019 r. ostatecznie opuści UE.

Zwrot ku Bałkanom Zachodnim

Sofia chce także sprawić, aby UE mocniej zaangażowała się w regionie Bałkanów Zachodnich. Dwa z krajów byłej Jugosławii – Słowenia i Chorwacja – są już członkami UE. Kolejne mają już status kandydata bądź mocno się o to starają. Dla Bułgarii to kluczowy obszar polityki sąsiedztwa. „Chcemy wypracować jasną wizję i konkretny plan działania, bez fałszywych obietnic i nadziei, ale z dobrą perspektywą europejską” – tłumaczy minister Pawłowa. Premier Bułgarii Bojko Borisow nazywa natomiast Bałkany Zachodnie „obiecującym regionem”. „To wyjątkowe miejsce, historyczne dziedzictwo i kultura” – mówił niedawno w Brukseli szef bułgarskiego rządu.

Bułgarskie przewodnictwo w UE ma także znaczenie dla Warszawy. To właśnie Sofia zdecyduje kiedy dokładnie ministrowie do spraw europejskich zajmą się wnioskiem KE o uznanie Polski za kraj, w którym w związku z forsowaną przez rząd PiS reformą wymiaru sprawiedliwości, łamana jest unijna praworządność. Omówienie tej kwestii na radzie ds. ogólnych to skutek uruchomienia wobec Polski art. 7. unijnego traktatu. Małe są natomiast szanse na to, aby Sofia blokowała podejmowanie decyzji niekorzystnych dla władz w Warszawie. Bułgaria sama objęta jest obecnie procedurami dot. monitorowania praworządności (chodzi o kwestie nieudolnej walki z korupcją i przestępczością zorganizowaną) i od dłuższego czasu stara się mocno pokazywać, że szanuje unijne wartości. Kraj wciąż stara się także o dołączenie do Strefy Schengen i na pewno nie będzie chciał wchodzić w jakiekolwiek konflikty z KE.

Nacjonaliści w rządzie i luki w angielszczyźnie

Problemem podczas bułgarskiego przewodnictwa może być jednak co innego. Ponieważ kwestie migracyjne są jednym z najważniejszych tematów na unijnej agendzie na najbliższe pół roku, pewne zgrzyty mogą zostać wywołane obecnością w rządzie nacjonalistów z Narodowego Frontu Ocalenia Bułgarii (NFSB), którzy nie tylko sprzeciwiają się przyjmowaniu na teren UE uchodźców i migrantów, ale także w ostry sposób wypowiadają się o licznych na terenie Bułgarii przedstawicielach mniejszości romskiej oraz tureckiej. Lider NFSB i jednocześnie bułgarski wicepremier Waleri Simeonow publicznie nazywał Romów „dzikimi małpami”.

Kłopotem może być także fakt, że wielu członków bułgarskiego rządu, którzy będą przewodniczyć ministerialnym radom w Brukseli, jest na bakier ze znajomością języka angielskiego. Duża część bułgarskiego przewodnictwa w UE odbywać się będzie zatem po bułgarsku, aby – jak tłumaczy minister Liljana Pawłowa – „nie zaplątać się w tłumaczenia oraz promować na arenie europejskiej bogactwo języka bułgarskiego.”

Autor: EURACTIV.pl - Michał Strzałkowski